poniedziałek, 2 lipca 2018

Prawda groźniejsza niż miecz


Oto pierwszy tekst na blogu i zarazem mój pierwszy tekst napisany na Grupę Pisania Kreatywnego, przypadający na 86 tydzień istnienia grupy. Fandom jest... powiedzmy, że zamiar stworzenia tych postaci był do pewnego fanfiction (którego jednak nie mogę jeszcze zdradzić, bo wyjawienie tego powiązania byłoby sporym spoilerem do historii), ale prawdopodobnie dostaną historię własną, z własnym uniwersum, ale na razie sza.
Miłego czytania~

Temat wyzwania:
„Starła krew z policzka i podniosła miecz. Jego oczy podążyły za jej ostrzem, kiedy przytknęła mu je do szyi, mówiąc:
 - Nie ruszaj się.”


***

Prawda groźniejsza niż miecz

Nie mogła uwierzyć własnym uszom. Przez miesiące szukała sposobu na powrót do domu. Przez miesiące próbowała zrozumieć w jaki sposób się tu znalazła. Szukała zaburzeń energii przenikającej z innych wymiarów. Zastanawiała się, czy był to przypadek, czy może pojawiła się kolejna osoba, która życzyła źle jej oraz jej rodzinie. A tymczasem prawda schowała się tuż pod nosem. Bolesna, szokująca prawda, której Sara nie mogła zaakceptować. A jednak.
Amadeus był potężny. Potężniejszy niż ojciec i niemal tak potężny jak babka. Ze znanych jej osób tylko on mógł bez problemu otworzyć niewyczuwalny portal i wysłać ją do innego świata, do innych czasów. W miejsce, które było dla niej niebezpieczne chociażby z powodu demonicznej krwi płynącej w jej żyłach. Gdyby Łowcy wcześniej odkryli jej pochodzenie, byłoby już po niej. Gdyby na początku, kiedy przez swój heroizm trafiła ranna w ich ręce, dowiedzieli się kim jest i kim są jej przodkowie, byłaby zdana na ich łaskę. Może dziewczyna, którą wtedy uratowała, nie pozwoliłaby jej zabić… ale nie wyglądała na zbyt wpływową.
A mimo to, Amadeus wysłał ją w to miejsce, niemal bez broni. Osoba, której ufała niemal bezgranicznie. Może nie zawsze się dogadywali i nie raz skakali sobie do gardeł, ale była skłonna skoczyć za nim w ogień. Był jej bratem! Ich zdolności i charaktery były jak ogień i woda, a mimo to potrafili walczyć ramię w ramię, porozumiewać się bez słów. Ufała mu… a nagle okazuje się, że jej starszy brat był tym, który sprawił, że trafiła w to nieszczęsne miejsce!
Miała wrażenie, że cały świat jej się rozpadł i na dodatek obrócił do góry nogami. Czuła się, jakby czas nagle zwolnił, a potem przeskoczył z jednej sceny do drugiej. Nie wiedziała kiedy doskoczyła do niego, nie wiedziała kiedy się zamachnęła, nie poczuła nawet kiedy jej pięść zetknęła się z twarzą Amadeusa. Dopiero kiedy upadł na ziemię od jej ciosu, a ona patrzyła na niego z góry, poczuła jak jej dłoń pulsuje boleśnie. Zupełnie jakby straciła kontakt z rzeczywistością na te kilka sekund. A może ułamek sekundy, bo nie sądziła żeby jej brat od tak pozwolił się uderzyć. Musiała to zrobić na tyle szybko, by nie stworzył tarczy ochronnej. A może po prostu tak naprawdę go nie znała?
Przez chwilę jej obraz zniekształcił się. Zamrugała, próbując pozbyć się łez. Amadeus wykorzystał tę chwilę by posłać w jej stronę coś co wyglądało jak strzała z energii. Gdyby była dalej, uniknęłaby tego bez większych problemów. Ale stała tuż przed nim, wciąż w szoku i chyba tylko dzięki odruchowi, udało jej się uchylić przed atakiem. Poczuła pieczenie na policzku, a serce waliło jej jak oszalałe. Jej brat zaatakował ją. Zaklęciem na tyle niebezpiecznym by zabiło, gdyby się nie ruszyła. Jej brat, z którym trenowała wiele razy… a mimo to, tym razem w jego ataku było coś innego. Nigdy nie wykorzystywał w treningach chwili zdezorientowania. A teraz… próbował ją zabić?
Zareagowała tak, jak w każdej innej walce, w której stawką było jej życie. Wmawiała sobie, że był to instynkt, bojąc się nawet pomyśleć, że mogłaby walczyć na śmierć i życie z własnym bratem. Jej dłoń powędrowała do skórzanej pochwy przyczepionej do paska. Całym ciałem pochyliła się do przodu i skoczyła jednocześnie w bok. W stronę przeciwną do tej, w którą wcześniej zrobiła unik. Wiedziała, że to go zmyli. Była na tyle blisko, że nie mógł zorientować się na czas. Poza tym, zawsze była szybsza od niego. Przynajmniej jeśli chodzi o ruchy ciała. Nim zdążył zareagować, zraniła go w ramię – ból zawsze go dekoncentrował – a jej noga wylądowała z impetem na jego klatce piersiowej, powalając go na plecy. Starła krew z policzka i podniosła miecz. Jego oczy podążyły za jej ostrzem, kiedy przytknęła mu je do szyi, mówiąc:
- Nie ruszaj się.
Oboje zastygli bez ruchu, jakby czekając co zrobi druga osoba.
- Nie mogę uwierzyć, że mnie zdradziłeś – wyszeptała. – Dlaczego? Dlaczego  to zrobiłeś?! Chciałeś mnie zabić?!
- Zdradziłem? – uniósł nieznacznie głos, co niemal nigdy mu się nie zdarzało – Pomogłem ci! Zrobiłem to, czego chciałaś, ale za bardzo się bałaś. – Patrzył jej w oczy i nagle zupełnie ignorując lśniące ostrze przytknięte do jego szyi, uniósł nieznacznie głowę, a stróżka krwi polała się po jego szyi.
- Pomogłeś? Wysłałeś mnie do innego świata! Do innego czasu! Niemal bezbronną! Gdyby nie magiczna linka, byłoby już po mnie i to nie raz! A ty mi mówisz, że mi pomogłeś?!
Czuła jak jej głos drży. Zacisnęła mocniej dłoń na rękojeści miecza, nie odsuwając go jednak ani o milimetr.
- Chciałaś podróżować. Uciec od swojego obecnego życia, uciec od kłopotów rodzinnych i zobowiązań. Od tych wszystkich konfliktów między klanami i rasami. Chciałaś przygody. Więc ci ją dałem! Bo sama za bardzo bałaś się konsekwencji! Bałaś się spojrzeń rodziców i całej reszty! Bałaś się, że to wywoła kolejny konflikt! Kolejną wojnę! – wykrzyczał. Pierwszy raz słyszała jak podnosi głos. Czy naprawdę znała swojego brata? Ale miał rację, że gdzieś w głębi chciała innego życia… Wciągnęła mocno powietrze, próbując odzyskać głos.
- Chciałam podróżować… to fakt… ale po naszym świecie! W miejsca niezwykłe!
- Jak to – wtrącił, już swoim spokojnym tonem.
- To miejsce próbowało mnie zabić w ciągu tych paru miesięcy więcej razy, niż przez całe moje życie! Chciałam podróżować w miejsca, które sama wybrałam! Czasem impulsywnie! Bez odpowiedzialności za odmowę małżeństwa jakiemuś demonowi! Miałam dość tych konfliktów! Ale nie miałeś prawa mnie tu wysyłać! Bez mojej zgody, bez wiedzy, bez przygotowania!
- Ale tutaj nikt nie mógł cię ścigać, głupia! Nie mogłaś w ten sposób odpowiadać za to, że się tu znalazłaś! Nikt nie mógłby cię obwinić! Gdybyś była przygotowana, myślisz, że nikt by się nie domyślił, że uciekłaś? W ten sposób nikt nic ci nie udowodni!
Zatkało ją. Miał rację. Miał absolutną rację. Opuściła miecz. Jej ręka drżała niekontrolowanie. Ona cała drżała. Odsunęła się chwiejnie od brata i opadła na ziemię. Nawet nie zarejestrowała bólu, kiedy kolana zderzyły się z ziemią. Serce bolało bardziej. Nie mogła złapać pełnego oddechu.
- Mogłam przynajmniej wziąć broń – wyszeptała nie do końca świadomie – albo jakieś zdjęcie. Coś żeby to tak nie bolało… bycie z dala od domu. – Nie kontrolowała tego co mówi. Chaotyczne myśli wychodziły na zewnątrz bez jej wiedzy. Słowa same wypływały z jej ust.
- Byłoby ci tylko trudniej – powiedziała Amadeus, podnosząc się do siadu. – Tylko bardziej by bolało. Tęskniłabyś… żałowała swojego wyboru. I nawet jeśli teraz mnie za to nienawidzisz, zrobiłbym to jeszcze raz. Bo jesteś moją siostrą Saraya. Moją młodszą siostrą.
I choć Sara nie wiedziała, te słowa miały też drugie dno. Ale Amadeus przysiągł sobie, że Sara się nie dowie. Nie dowie, że jego „międzywymiarowa interwencja” może wyjść na jaw. A to z kolei, jego samego wplącze w znacznie większe kłopoty, niż kiedykolwiek wcześniej. Saraya nie mogła wiedzieć, jak wiele dla niej ryzykował. Nigdy.